Jedno z najciekawszych przesłuchań przed komisją śledczą ds. Amber Gold za nami. 21 czerwca przed komisję, na czele której stoi posłanka Małgorzata Wasserman (PiS), stawił się syn byłego premiera RP, Michał Tusk.

Przesłuchanie dotyczyło głównie pracy M. Tuska dla OLT Express – linii lotniczych należących do grupy Amber Gold, którą łączył z zatrudnieniem w Porcie Lotniczym w Gdańsku.

Łączenie funkcji pracownika lotniska i specjalisty ds. marketingu dla jednego z przewoźników budzi o tyle wątpliwość, że Michał Tusk, zbierał materiały obciążające LOT, które podsyłał mediom, żeby te „przywaliły” największemu polskiego przewoźnikowi i jednocześnie konkurencji OLT Express. 

Michał Tusk nie wytłumaczył dlaczego podczas rozmów z przedstawicielami OLT Express drogą mailową korzystał ze skrzynki pocztowej nazwanej „Józef Bąk”, a nie jego prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Zapewnił, że przedstawiciele firmy wiedzieli z kim się kontaktują.

Podczas kolejnych kilku godzin przesłuchania pojawiło się jeszcze kilka bardzo interesujących wątków. Na pytanie warszawskiego posła Jarosława Krajewskiego (PiS), o to czy wiedział o przestępczej działalności właściciela Amber Gold, Michał Tusk stwierdził, że zdawał sobie sprawę z podejrzeń, które krążyły wokół firmy, a także, że mógł wiedzieć o wyroku, który miał na sobie Marcin P. Mimo to zdecydował się na pracę w OLT Express.

W tym kontekście warto przytoczyć wypowiedź syna ówczesnego premiera, który stwierdził, że ojciec ostrzegał go przed Amber Gold i pracą w OLT Express, i że obaj wiedzieli, że to „mówiąc tak kolokwialnie lipa”. Premier ostrzegał syna, Polaków, którzy stracili miliony – już niestety nie.

Źródło fot.: tvp.info

Udostępnij

Podziel się tym ze znajomymi!