Mimo kilkunastu lat obietnic, sporej kasy wydanej na projekty i znanej lokalizacji, najludniejsza stołeczna dzielnica wciąż jako jedyna nie ma ratusza, a i robotników na „placu budowy” przy ul. Merliniego nikt jeszcze nie widział. O sprawie pisze radny PiS na Mokotowie Marcin Gugulski.
Mokotów złe przykłady czerpie ze stołecznego ratusza. W Warszawie, przez lata słynącej z szybkiego tempa budowy i odbudowy ze zniszczeń wojennych, za rządów Hanna Gronkiewicz-Waltz olimpijską maksymę Citius, Altius, Fortius zastąpiono zwięzłym: Tardius.
Budowę sali gimnastycznej i basenu przy ul. Niegocińskiej rozpoczęto w 2001 r. a oddano je do użytku 16 lat później.
Przy skrzyżowaniu ul. Sobieskiego z ul. Dolną stał przed dwudziestu paru laty pawilon ze znaną w okolicy kawiarnią „Bagatelka”. Dziś już nie stoi a działka zarasta samosiejkami, bo użytkownicy wieczyści (właściciel sieci sklepów Biedronka i PZU Życie S.A.) wprawdzie przez 20 lat deklarowali chęć jej zagospodarowania, ale jedynie deklarowali. Najnowszy aneks z 2014 r. do umowy z 1997 r. przewiduje wprawdzie rozpoczęcie budowy do 31 grudnia 2016 r. (i jej ukończenie do 31 grudnia 2019 r.), ale robotników na „placu budowy” nie widać…
HGW w trzech kampaniach wyborczych obiecywała wybudowanie Szpitala Południowego, a dopiero niecały rok temu wbito tam pierwszą łopatę. Oddanie II linii metra obiecywała na EURO-2012, a pierwsze wagony ruszyły centralnym jej odcinkiem dopiero w 2015 r.
Za rządów HGW w Warszawie buduje się wolno, ale za to drogo. Drożej niż w większości europejskich stolic kosztuje nas budowa obwodnicy, oczyszczalni ścieków i metra. Wybudowanie 1 km II linii metra kosztowało nas więcej nawet od szacowanego kosztu budowy 1 km podmorskiego tunelu kolejowego z Tallina do Helsinek pod dnem Bałtyku.
Na zdjęciu: Tej kawiarenki od 20 lat nie ma, a działka zarasta krzakami.
Fot. Grażyna Rutowska / NAC 40-7-23-2 /20-05-1979
Udostępnij
Podziel się tym ze znajomymi!